O traumie, która zmusza do pracy nad sobą. I mrocznie, a zarazem pięknie prezentuje się na fotografiach- relacja z otwarcia wystawy

– Bardzo się bałem żeby tego nie przekazać dalej, tej traumy. Żeby nie przeniosła się na moich synów – mówi Kamil Śleszyński, białostocki fotograf, autor wystawy pt. „Uroki”. Można ją oglądać w Miejskim Ośrodku Animacji Kultury w Wasilkowie jeszcze do 28 kwietnia. A dzień wcześniej również spotkać autora i porozmawiać z nim, w ramach finisażu wystawy, który rozpocznie się 27 kwietnia o godzinie 18 przy Żurawiej 13.

Na wystawę składają się fotografie współczesne wykonane przez Śleszyńskiego oraz archiwalne – pozyskane z rodzinnych albumów. Wszystkie bardzo osobiste, dotykające rodzinnych historii autora i obracające się wokół traumy międzypokoleniowej, którą miał on dostać niejako w „spadku” po pradziadku.

– Czy trauma zawsze jest zła? – zastanawiał się podczas wernisażu Śleszyński, zapytany o to przez jednego z widzów. – Nie wiem. To trudne pytanie. Mnie ta moja, rodzinna trauma na pewno zmusiła do pracy nad sobą. Do rozmyślań. Ten projekt cały czas żyje, ewoluuje. Wciąż piszą się jego kolejne rozdziały. Nie wiem jak będzie wyglądał za kilka lat. Może coś w nim zmienię, a może pozostanie w takiej formie, w jakiej jest obecnie.
Podczas wernisażu nie zabrakło rozmów w kuluarach. Można było też zdobyć specjalne pocztówki, będące reprodukcją wybranych zdjęć autora. To taki ukłon w stronę odwiedzających, by mogli zabrać ze sobą cząstkę sztuki do domu.

– Kamil Śleszyński jest młodym, obiecującym twórcą, dobrym fotografem – mówi Karol Świetlicki, dyrektor ośrodka. – Chętnie zaprezentujemy jeszcze kiedyś jego prace. Zdjęcia które można oglądać w ramach wystawy „Uroki” są bardzo osobiste. Wyjątkowe. Cieszę się, że możemy zaprezentować je mieszkańcom Wasilkowa.


W piątek 31 marca 2023 roku o godzinie 18:00 Miejskim Ośrodku Animacji Kultury w Wasilkowie odbyło się otwarcie wystawy fotografii Kamila Śleszyńskiego pt. „Uroki”.

Śleszyński urodził się w 1982 roku. Pochodzi z Białegostoku. Jest samoukiem, zajmuje się fotografią dokumentalną. Jest autorem kliku książek fotograficznych i laureatem wielu konkursów i festiwali. Jego prace skupiają się na złożonych tematach społecznej izolacji i problemów tożsamości. Jest stypendystą Prezydenta Miasta Białegostoku (2021) oraz dwukrotnym stypendystą Marszałka Województwa Podlaskiego (2015, 2023). Na co dzień prywatnie i zawodowo związany jest z Podlasiem. Ma dwóch synów i kochającą żonę, którzy mocno go wspierają w artystycznych działaniach. To jego pierwsza wystawa prezentowana w Wasilkowie.

– Bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się trafić na tę wystawę – mówi Justyna Godlewska-Kruczkowska. – Kiedy wcześniej była prezentowana w Białymstoku, w Galerii im. Sleńdzińskich, obowiązki zawodowe i brak czasu uniemożliwiły mi obejrzenie tych fotografii. Doskonale rozumiem i podzielam zafascynowanie, zakorzenienie autora w przeszłości. W dziejach swojej rodziny. W wątku przemijania. W końcu nie ma w życiu nic bardziej pewnego niż śmierć.”

Kobieta dodaje, że omawianą traumę da się tutaj wyczuć, choć jest ona ukazana w sposób bardzo subtelny. Inni zauważyli w zdjęciach mrok, jeszcze inni ogromną miłość i nadzieję. Wachlarz emocji które w mieszkańcach Wasilkowa wywołały zdjęcia był naprawdę szeroki.

– Myślę, że taki temat na pewno pomaga samemu autorowi w rozprawieniu się ze swoimi lękami i trwogami odziedziczonymi po przodkach” – dodaje Justyna Godlewska-Kruczkowska. – A z drugiej strony zachęca do refleksji i bardzo wzrusza. Ta wystawa zmusza do tego, żeby poznawać też siebie, swoją rodzinę. Dowiadywać się dlaczego jestem taki, a nie inny. Kiedyś ktoś powiedział, że wszystko co zrobi małe winne jest stare. I coś w tym jest. Rodziny nie wybieramy, historii nie wybieramy. Ale wiedząc co się wydarzyło, mając do tego szacunek i wybaczenie, możne nam być łatwiej żyć, funkcjonować i budować relację z własnymi dziećmi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *